SEN
Arfo minstrelów! Arfo! do którejże chwili
Spać będziesz w szumie liści, w mruczeniu strumienia?
Walter-Skot
1
Marzenia i ułudy młodości, gromadźcie się naokoło mnie! - Często niespokojnemu sercu przyszłość w promienistym okazujecie świetle. Innej teraz po was wymagam przysługi. Wróćcie mi przeszłość! Unieście mnie w odległe czasy, pomiędzy innych ludzi, ale zawsze na tej samej ziemi, na ziemi ojczystej, której zeschła garstka milsza jest duszy i oku niż połyskujące wszystkimi tęczy farbami kamienie na skroniach możnych. Waszymi wsparty skrzydłami, niech, porzuciwszy dzisiejsze wieki, pogrążę się w upłynionych czasu falach, na których odbija się promień niezgasłej chwały! Niech moje pienia wyrwą ze snu śmierci śpiących w stalowych zbrojach rycerzy! Niech, pieniem sławy obudzeni, powstaną nagle spod ciężących głazów i dawno zapomniane przedstawią obrazy! Niech wrócą zwołane brzmieniem lutni dziewice Lechii i piękność zatartą z ziemnych wydobędą prochów! Zakwitnijcie na nowo, róże, mieszające się dawniej do ich splotów! Odzieleńcie się, gaje poświęcone miłości, a choć głuche milczenie nieszczęścia od dawna was zaległo, odżyjcie jeszcze na chwilę w śpiewach poety!
2
Słońce wiosenne wzbiło się na błękity, niedawno spod jarzma ciężkich chmur uwolnione, a promienie jego lały się w niezmierzoną przestrzeń, oświecając pełną życia i wdzięku okolicę. Nad nią panował zamek wzniesiony na górze, zieleniejącą pokrytej murawą. Ciemne baszty, dumne wieże, grube mury, most zwodzony, żelazne po wszystkich bokach kraty i strzelnice czyniły go panem
rozciągającej się przed nim równiny, a pływający w powietrzu sztandar nosił znaki i godła Ottona z Piłcy, wojewody sandomierskiego.
3
Piękne ogrody opasywały zamek kwiecistymi ramiony. Mieszały się w nich dzikie północnych lasów wychowańce z wysmuklejszymi południa drzewami. - Dąb, z którego wieńce chwały bohaterom splatają, wznosił się dumnie nad poziomą różą, zwracającą oczy piękności, a brzoza płacząca zlewała rosę jutrzenki na rosnące pod jej stopami fiałki. - Ścieżki, drobnym posypane piaskiem, w niezliczonych zakrętach prowadziły to w rozkoszne gaje, to w ciemne ulice, zachęcające posępnością do smętnego dumania. Lecz kiedy dalej kto kroki posunął, dziwną postrzegał zmianę. - Z czarnego lasu na miłe wychodził łąki, na otwarte błonia umajone kwiatami, których połyskujące farby tysiącznymi blaski oko raziły. Tu strumień wił się splotami węża, tam znowu gwałtownymi wody rozbijał się o kamienie i konającymi falami z brzegiem ukochanym co chwila się żegnał. Dalej wzgórki, stopniami rosnąc, w olbrzymią przechodziły górę, u której szczytu migały szklanne nadobnych mieszkań szyby. Tu przepaść zatrzymywała nierozmyślne stopy, ale ją otaczały kwieciste krzewy i powój splątanymi wieńcami łączył przeciwne jej brzegi. - Tam skała, obnażona z ozdób przyrodzenia, śmiałym w niebo wzbijała się słupem, a na jej wierzchu opuszczona sosna lub świerk żałobny samotne rozciągał gałęzie. Szumiący potok wrzał pomiędzy spadzistymi opokami, zamglewając powietrze drobną pianką, której każda kropelka na błyszczącą zamieniała się tęczę; a nareszcie poważna Pilica, tocząc kryształowe wody pośród ubarwionych wybrzeżów, zakończała srebrną wstęgą ogrody Ottona sandomierskiego.- Bliski rzeki był gaj różany, ze wszystkich najpiękniejszy gajów. - Z obu stron strzegły go czarne skały uwieńczone orlimi gniazdami, a wewnątrz siedzenie z murawy co dzień żywszą zieloność przybierało. - Kwiaty, wonią zapełniające przestrzeń, wiosenne rozwijały wdzięki, a głos słowika, jedynego tych miejsc mieszkańca, co wieczór dawał hasło promienistym gwiazdom do świecenia nad ziemią. Co wieczór przywoływał na tron niebios, osierocony od słońca, mniej świetnego, lecz milszego czułym sercom króla. - Wtenczas urok czarujący rozlewał się na całą naturę i usypiające kwiaty, miłym kołysane wietrzykiem, schylały ociężałą od rosy głowę. - Świat, opuszczany od śmiertelnych władzców, przechodził pod opiekę niezrozumianych istot. Duchy, spływając na srebrnych chmurach, zastępowały miejsce słabych ludzi, w których przemogło do spoczynku nawykłe ciało. - Rozciągając z świetnych promieni uwite skrzydła, czuwały nad ziemią, wolno w przestrzenie puszczoną - iskrę zapału wlewały w uśpionych bohaterów lub przyszłych nieszczęść przeczuciami ostrzegały cnotę, wystawioną na zamachy zbrodni. - A kiedy młoda dziewica przychodziła dumać nad brzegami Pilicy, lekkie błękitów niebieskich syny zlatywały się naokoło. - Ukryci pośród róż i kwiatów, czarującym wpływem młode serce napawając, oddzielały je przezroczystymi skrzydły od zmysłowego świata i przenosiły do górnych siedlisk nieśmiertelności.
Komentarze artykuł / utwór: Sen Elżbiety Pileckiej - Sen
Sen Elżbiety Pileckiej - Sen - elwira () Ten Krasicki to całkiem niezły jest im wiecej go czytam, tym bardziej jestem spragniona... \"Sen...\" bardzo mi przypadł do gustu:)
.:: top ::.
Copyright krasinski.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt